30 października 2011

Gdyby cała Afryka…


Autor: Ryszard Kapuściński
Wydawca: Agora
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-268-0526-4
Ilość stron: 408

„Gdyby cała Afryka…”, wydana dwukrotnie w 1969 i 1971 roku w zaledwie dwudziestu trzech tysiącach egzemplarzy, czekała na wznowienie aż 40 lat. Powróciła nakładem Agory, starannie opracowana edytorsko, wzbogacona fotografiami agencyjnymi i autorstwa Ryszarda Kapuścińskiego, aktualną mapą polityczną kontynentu, indeksem osób oraz posłowiem prof. Jana J. Milewskiego, historyka i afrykanisty. Jaka po latach jest jej wartość? Czy jedna z najwcześniejszych książek guru polskiego reportażu ma szanse zainteresować szerokie grono czytelników?

W 1962 roku trzydziestoletni Ryszard Kapuściński, mający w dorobku literacki debiut i pierwsze afrykańskie doświadczenia reporterskie z ogarniętego wojną domową Konga, zostaje wysłany na sześć lat do Afryki jako korespondent Polskiej Agencji Prasowej. Trafia na kontynent przełomu dwóch epok. Między 1960 okrzykniętym rokiem Afryki a powrotem Kapuścińskiego do kraju jesienią 1966 roku w procesie dekolonizacji powstały 32 niepodległe państwa. Młode, niedoświadczone elity przejmujące władzę z rąk kolonizatorów nie radziły sobie z budową struktur państwowych w warunkach niemal całkowitego braku infrastruktury i kadr. Na nowo układały stosunki z niedawnym metropoliami oraz głównymi aktorami zimnowojennej areny międzynarodowej: Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim. Szukały drogi do afrykańskiej jedności, równocześnie zmagając się z opozycją wewnętrzną i pierwszymi wojskowymi zamachami stanu. Rządy ulegały korupcji, a sytuacja gospodarcza ukazywała coraz wyraźniej swe rozpaczliwe oblicze.

„W ciągu miesiąca przejechałem przez pięć krajów. W czterech panował stan wyjątkowy. W jednym prezydent został właśnie usunięty, w drugim uratował się tylko dzięki przypadkowi […]. Dwa parlamenty zostały rozwiązane. Dwa rządy usunięte. […] Na przestrzeni 520 kilometrów byłem kontrolowany dwadzieścia jeden razy i przeszedłem cztery rewizje osobiste” – relacjonował Kapuściński[1]. Dynamika zmian rozbudzała jego reporterską pasję. Nie stwarza jednak warunków do wyjścia poza ramy pracy korespondenta. Powstające wówczas teksty trafiały do prasy, radia i telewizji. „Nie pisałem ich z myślą o książce. Nawet z myślą o druku” – przyznał we wstępie. Mimo to wydawnictwo „Czytelnik”, z którym Kapuściński był związany przez większość literackiej kariery, dostrzegając walory reportaży z lat 1962-1966 podjęło decyzję o publikacji piętnastu z nich w formie książki.

„Gdyby cała Afryka” to szeroki wachlarz tematów i form stylistycznych. Od otwierającego zbiór listu Millingi Millingi, bojownika o wolność Mozambiku, proszącego o finansowe wsparcie jego ślubnych planów. Poprzez komiczne sprawozdanie z posiedzenia parlamentu Tanganiki ze wspaniale uchwyconą atmosferą i językiem obrad. Do pełnej szczegółów analizy ówczesnej sytuacji politycznej, perspektyw i historycznych uwarunkowań rozwoju Nigerii, Rodezji, Algierii, Sudanu i wielu innych państw kontynentu. Peerelowski recenzent Jerzy Prokopczuk za najsłabsze części książki uznał właśnie owe „teoretyczne uogólnienia, paralele i porównania historyczne.” Cztery dekady później okazuje się, że właśnie na tym polu teksty Kapuścińskiego bronią się najlepiej. Jako wykształcony historyk miał zdolność widzenia pojedynczych faktów jako długotrwałych procesów historycznych. Charakteryzowane przez niego procesy i formułowane wnioski nie straciły na aktualności. Kto śledzący przebieg konfliktu w Sudanie może dziś odmówić słuszności zdaniu: „Sprawa Południa […] może stać się zalążkiem wielkiego konfliktu, który podzieli całą Afrykę.”

Pióro Kapuścińskiego wydobywa na przemian komizm, absurd i grozę omawianych zdarzeń. Bieżące fakty przeplatał frapującymi ciekawostkami. Afrykańską scenę polityczną: Ben Bellę, Tubmana, Burgibę, Nasera odmalował łącząc fakty z subiektywnym odbiorem dociekliwego obserwatora, błyskotliwą anegdotą lub ironicznym komentarzem. Według Marka Millera, dziennikarza reportażysty i wykładowcy uniwersyteckiego, łączące wyobraźnię i wiedzę pisarstwo Kapuścińskiego rodziło się z ograniczeń stylu agencyjnego: niemożności uchwycenia nastroju ulicy, dramatyzmu, klimatu.

„Gdyby cała Afryka…” daje przedsmak późniejszych tekstów mistrza. W następnych latach powrócił do nich, przeredagował, włączył do nowych tytułów. W wydanej w 1978 roku „Wojnie futbolowej” znalazło się w części lub całości sześć z piętnastu tekstów. W „Cesarzu” i „Hebanie” wykorzystał obszerne fragmenty dwóch kolejnych. Małgorzata Szejnert przypuszcza, że dla Kapuścińskiego zbiór reportaży z lat sześćdziesiątych miał wartość notatnika, materiału do mających powstać książek. Mogłoby to tłumaczyć, czemu nie zabiegał o jego wznowienie.

„Tego, czego nie dostrzegł u siebie Kapuściński, dostrzegli inni i dlatego mamy tę książkę” – podsumowywała Szejnert podczas październikowego spotkania zorganizowanego przez Polski PEN Club i Agorę w warszawskim Domu Literatury [2]. Książkę – co warto podkreślić – dla pasjonatów, znających pisarski dorobek Kapuścińskiego, którym wrażenie braku świeżości pomogą zrekompensować intelektualne zabawy polegające na porównywaniu zmian w tekstach, obserwowaniu rozwoju reporterskiej metody. Dla młodych czytelników to dodatkowo świadectwo peerelowskiego języka przetkanego takimi terminami jak burżuazja, walka klas, reakcja, imperializm. Dziennikarstwa, które musiało treścią i stylem sprostać wymogom zaostrzonej po 1968 roku cenzury. „Dla kogoś, kto upodobał sobie reportaż, a dodatkowo jeszcze Afrykę, ta książka jest jak elementarz” – rekomenduje Wojciech Jagielski. Nie sposób nie przyznać mu racji. Noblesse oblige.

[1] Ryszard Kapuściński, „Spór o sędziego zakończony upadkiem rządu,” [w:] Gdyby cała Afryka
[2] Cytowana w tekście wypowiedzi Małgorzaty Szejnert i Marka Millera oraz poglądy Jana J. Milewskiego pochodzą ze spotkania zorganizowanego przez Polski PEN Club i Agorę w warszawskim Domu Literatury w dniu 24 października 2011 roku.
[3] W pracy nad tekstem korzystałam z zasobów strony kapuscinski.info

1 komentarz:

  1. Jeszcze jestem przed lekturą tej książki. Uwielbiam Kapuścińskiego bezkrytycznie i wznowienie tej pozycji to dla mnie miła niespodzianka. Ciekawa jestem tego "notatnika".
    I z ciekawością będę śledziła Twoje wpisy - zaimponowałaś mi swoim blogiem :-)

    OdpowiedzUsuń