03 sierpnia 2011

Podać rękę diabłu


Produkcja: Kanada
Rok produkcji: 2007
Oryginalny tytuł: Shake Hands with the Devil
Reżyseria: Roger Spottiswoode
Czas trwania: 107 minut
Obsada: Roy Dupuis, Owen Sejake, Jean-Hugues Anglade, Michel Mongeau, Deborah Kara Unger

Nie słabnie dyskusja tocząca się od dwóch miesięcy na łamach „Tygodnika Powszechnego” wokół książki Wojciecha Tochmana „Dzisiaj narysujemy śmierć”, ważna i ciekawa w kontekście pytania o bierność i ewentualną współwinę świadków ludobójstwa, obecnie przybierająca jednak postać ataków personalnych. W polskich mediach temat winy lub jej braku po stronie „białych” świadków tragicznych wydarzeń: mocarstw i byłych metropolii kolonialnych, organizacji międzynarodowych, w szczególności misji UNAMIR nigdy nie rozbudzał takich emocji, jak „zamach na świętość” Kościoła.

We Francji, Wielkiej Brytanii, USA czy Kanadzie w polemikę zaprzęgnięty został nawet przemysł filmowy. Powszechny w masowej świadomości obraz nieudolnych, zagubionych, niezdolnych do użycia broni żołnierzy sił pokojowych NZ dowodzonych przez gburowatego pułkownika Olivera (Nick Nolte), inspirowanego autentyczną postacią generała Roméo Dallaire’a to niezaprzeczalnie zasługa hollywoodzkiego „Hotelu Rwanda”.

Nie wchodząc w polemikę na temat postawy polskiego duchowieństwa podczas ludobójstwa, którą śledzić można na bieżąco oraz w nawiązaniu do zagadnienia subiektywizmu reporterów, filmowców i bezpośrednich świadków wydarzeń oraz wzajemnego obciążania się winą przez tych ostatnich, cenne wydaje się przypomnienie jednego z najbardziej znanych filmów, obok wymiennej już produkcji amerykańskiej oraz brytyjsko-niemieckiego „Shooting dogs”, których akcja rozgrywa się podczas masakry Tutsich w Rwandzie w 1994 roku.

„Podać rękę diabłu” to fabularna ekranizacja bestsellerowej autobiografii Kanadyjczyka Roméo Dallaire’a, głównodowodzącego misją UNAMIR od momentu jej utworzenia, aż po jego osobisty upadek. Jesienią 1993 roku błękitne hełmy pojawiają się w Rwandzie, aby nadzorować implementację porozumień pokojowych z Aruszy, kończących wojnę domową między zdominowanym przez Hutu rwandyjskim rządem a tutsyjską partyzantką Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego. Film ciekawie ukazuje, jak początkowy entuzjazm i optymizm generała ustępował miejsca rozczarowaniu. Zaraz po przyjeździe, spoglądając na zachwycający krajobraz zielonych wzgórz wypowiada zdanie: „Nikt nie powiedział mi, jak może tu być pięknie….”, które w miarę rozwoju wydarzeń chce się dokończyć „i jak piekielnie mogło się stać.”

Już w pierwszych miesiącach misji przełożeni dowódcy ignorują ostrzeżenia o planowanej rzezi, apelują o ograniczenie kosztów. Wbrew sugestiom Dallaire’a mandat misji ulega zawężeniu. Wrażenie robią telefoniczne rozmowy z nowojorskimi zwierzchnikami, w których zarówno racjonalne, jak i emocjonalne argumenty generała rozbijają się o biurokratyczny mur obojętności. Niewielka grupa słabo uzbrojonych żołnierzy, którym pociski skończyłyby się już po kilkuminutowej wymianie ognia, staje się marionetką w rękach Rady Bezpieczeństwa.

W rolę Dallaire’a wcielił się gwiazdor kanadyjskiej kinematografii Roy Dupuis. Obaj wychowani w okolicach Montrealu, podobni fizycznie, posługują się angielskim i francuskim z tym samym akcentem z Quebeku, co jest istotne ze względu na pewien smaczek spod znaku klonowego liścia. Aby nie dyskryminować żadnej z kanadyjskich wspólnot językowych, aktorzy żonglują językami według tylko sobie znanej logiki, a czasami jej wbrew. Zadziwia scena, w której frankofon Dallaire prowadzi rozmowę z Francuzem Bernardem Kouchnerem po angielsku. Dwujęzyczność nie utrudnia jednak odbioru filmu.

Dallaire przyznał w wywiadach, że gra Dupuis zrobiła na nim duże wrażenie. Aktor wiarygodnie odtwarza postać silnego, zrównoważonego, nie pozbawionego wrażliwości dowódcy zobowiązanego do wypełniania rozkazów, którego rozdarcie między powinnością a moralnością doprowadza do załamania nerwowego. Ułożone chronologicznie sceny z Rwandy przerywane są rozgrywającą się po latach sesją terapeutyczną mającą przywrócić nawiedzanemu przez widma przeszłości wojskowemu chęć życia.

Żołnierze UNAMIR pod dowództwem Dallaire’a zdołali uratować około 30 tysięcy ludzi. Byli świadkami śmierci blisko miliona, przy biernej lub czynnej akceptacji ze strony wspólnoty międzynarodowej. Twórcom historii udało się stworzyć kilka wyjątkowo poruszających scen ilustrujących zdziczenie i okrucieństwo bojówek Interhamwe. Dramatyzm podkreśla doskonała muzyka Australijczyka Davida Hirschfeldera. Oglądając Dallaire’a liczącego zwłoki żołnierzy z belgijskiego kontyngentu czy stąpającego po kładce nad wypełnioną ciałami rzeką można zrozumieć jego późniejsze  rozbicie emocjonalne oraz obecne także w filmie zarzuty formułowane pod adresem Stanów Zjednoczonych, Francji oraz decydentów w ONZ, w szczególności ówczesnego Sekretarza Generalnego Boutrosa Boutrosa-Ghali.

„Podać rękę diabłu” to kilka puzzli, które pozwalają ułożyć kolejny fragment rwandyjskiej układanki. Zrozumieć, dlaczego ten czy inny „…doświadczony oficer, nie przyszedł w mundurze ONZ wesprzeć nas i bronić ludzi[1].” Rwanda to klęska i hańba całego świata zachodniego, który „ułatwiał ludobójstwo i do niego zachęcał[2]”. Roméo Dallaire odważnie wylicza winy innych, otwarcie przyznając, że czuje się współodpowiedzialny.



[1] Postaci ks. Stanisława Filipka oraz jego postawie podczas masakry w Gikondo, dzielnicy Kigali, został poświęcony jeden z rozdziałów książki Wojciecha Tochmana „Dzisiaj narysujemy śmierć.” Cytat zaczerpnięty z odpowiedzi ks. Stanisława Filipka na list Jerzego Mączki, będący reakcją na tekst Andrzeja Grajewskiego „Reporter i świadek” (Gość Niedzielny, nr 28), źródło http://kosciol.wiara.pl/doc/911516.Ludobojstwo-w-Rwandzie-polemika/2
[2] Roméo Dallaire dla dziennika Le Devoir, 13 grudnia 2003 r.

1 komentarz:

  1. yooreck, dziękuję za korektorską czujność. Literówka poprawiona.

    OdpowiedzUsuń