Autorzy: Joanne Harris, Irvine Welsh, Kathy Lette, Xiaolu Guo, Tim Butcher, Marie Phillips, Deborah Moggach
Tytuł oryginału: Because I Am a Girl
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 176
Raporty i statystyki publikowane regularnie przez organizacje humanitarne to rzetelne, skrupulatnie opracowane i - w dobie Internetu - łatwo dostępne źródła wiedzy. Brak im jednak medialnej atrakcyjności pozwalającej zaistnieć w czołówce newsów: znanych nazwisk i posmaku skandalu. Aby powalczyć o powszechniejsze zainteresowanie, brytyjski oddział Planu postanowił sięgnąć po inną, literacką formę przekazu zapraszając do współpracy uznanych na Wyspach Brytyjskich autorów.
Plan to pozarządowa organizacja o światowym zasięgu i siedemdziesięciopięcioletniej historii sięgającej hiszpańskiej wojny domowej. W Polsce kojarzona z akcją adopcji na odległość, prowadzi działania na rzecz upowszechniania praw dziecka i redukcji ubóstwa wśród najmłodszych. Pomysł skorzystania z pomocy literackiego światka zrodził się w ramach prowadzonej do 2015 roku kampanii Because I Am a Girl, dedykowanej podwójnie dyskryminowanym, ze względu na wiek i płeć dziewczynkom. Siedmiu pisarzy zgodziło się, aby pod auspicjami Planu odwiedzić siedem krajów na trzech kontynentach dobranych pod kątem wyjątkowo trudnej sytuacji żeńskiej części społeczeństwa, a następnie nadać swoim spostrzeżeniom literacką oprawę. Efekt ich pracy, zbiór opowieści o mieszkankach Togo, Sierra Leone, Ghany, Brazylii, Kambodży, Ugandy i Dominikany, zasługuje na uwagę z co najmniej dwóch powodów.
Kobiety na pierwszym planie
Zmaskulinizowana wersja dziejów świata to nie tylko problem polskich podręczników do historii. Literatura faktu żywi się polityką i zbrojnymi konfliktami, ukazując kobiety z rzadka i na drugim planie. Konrad Piskała, zapytany przy okazji premiery swojej bardzo udanej książki „Sudan. Czas bezdechu” o przyczynę całkowitego braku świadectw kobiet, odsyłał czytelników do pisarstwa Olgi Stanisławskiej. Kobietami zajmują się wszak kobiety. W przypadku „Urodziłam się dziewczynką” z feministycznym tematem zmierzyli się, obok pięciu powieściopisarek, autor „Trainspotting” Irvine Welsh oraz dziennikarz Tim Butcher, którego relacja z karkołomnej wyprawy śladami Stanleya „Rzeka krwi: podróż do pękniętego serca Afryki” ukazała się także w Polsce.
Znany z rynsztokowego, pełnego wulgaryzmów stylu prozy Welsh [1] snuje opowieść o dorastaniu na Dominikanie, o nastoletnim rodzicielstwie, prostytucji i granicach poświecenia dla rodziny. Butcher wykorzystuje swoje reporterskie doświadczenie i znajomość Afryki, by ukazać los kobiet jako wypadkową politycznej niestabilności i źle pojmowanej tradycji. Z dziennikarską wprawą ilustruje społeczne i obyczajowe uwarunkowania życia w Zachodniej Afryce.
Nie unika jednak pułapki pozytywnego przesłania, jaką zastawia na autora pisanie na zamówienie ngo. Nie on jeden. Tim Butcher i Joanne Harris karzą wierzyć, że siła woli nastolatek wystarczy, by stawić czoła gwałtom, rytualnym okaleczeniom i handlarzom żywym towarem.
Świeże spojrzenie
„Pisarze mają inne spojrzenie niż pracownicy socjalni organizacji rządowych. Niektórzy reagują bardzo emocjonalnie” – tłumaczy założenia akcji szefowa brytyjskiego Planu Marie Stauton we wstępie do książki. Dzięki temu otrzymujemy siedem zróżnicowanych treściowo i gatunkowo relacji – od opisu z pogranicza reportażu, poprzez poetyckie opowiadanie aż po gniewny apel autorstwa Marie Phillips.
Ten odcinający się od zbioru formą i stopniem osobistego zaangażowania autorki tekst to równocześnie jego najmocniejszy punkt. Ma w sobie tę świeżość i naiwną dobroduszność, która zdarza się tylko w pierwszym zetknięciu z rzeczywistością kraju beneficjenta działalności pomocowej. Jej sprawozdanie z Ugandy przepełnia oburzenie i rozczarowanie: własną decyzją o udziale w projekcie, pracą wykonywaną na miejscu przez Plan czy po prostu globalną niesprawiedliwością. „Odkryłam, że dzięki mojemu pióru mam większą siłę przebicia niż półtora tysiąca ugandyjskich dzieci, które nie mają toalety. I odkryłam, że usłyszą nasz płacz tylko wtedy, gdy jesteśmy bogaci, biali i siedzimy w odpowiednim biurze.” – podsumowuje. Ma przeświadczenie, wynikające po części z nieznajomości kulturowego kontekstu i postrzegania zjawisk w mikroskali, że rozwiązanie każdego problemu jest na wyciągnięcie ręki. Phillips to wnikliwa obserwatorka, pozwalająca czytelnikowi dostrzec detale, na które w rzeczowych raportach brak miejsca. „Wyobraźcie sobie – albo lepiej nie – drogę tak mdłą, bez smaku, jak ugandyjskie ciasteczko, po którym czuję się, jakbym zjadła garść kurzu.” Z drugiej strony ukazuje jak na dłoni, czym dla przeciętnego Kowalskiego jest środowisko organizacji pomocowych: grupą cyników bezdusznie recytujących frazesy o kulturze zależności czy kulturze uległości kobiet.
Na tekst „Zmiana” Marie Philips zareagowała Subhadra Belbase, dyrektorka regionalna Planu w Ugandzie. Jej odpowiedź, która również znalazła się w książce, ciekawie domyka całość, wzbogacając ją o założenia filozofii pomocowej Planu i źródła dostrzeżonych przez Brytyjkę zjawisk.
Poniżej spot prowadzonej przez Plan kampanii Because I Am a Girl.
[1] Jerzy Jarniewicz, „Porno, Welsh, Irvine”, Gazeta Wyborcza, 27 marca 2006, źródło: http://wyborcza.pl/1,75517,3240711.html
Jeśli tylko znajdę gdzieś tę książkę, z pewnością po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, choć zastanawiam się, czy zachodni pisarze faktycznie są w stanie zrozumieć – po krótkiej podróży – jak naprawdę wygląda życie małej dziewczynki np. w Ugandzie. Chyba wolałabym usłyszeć głosy samych dziewczynek.
OdpowiedzUsuńCzytałaś „Sudan. Czas bezdechu”?
W pełni rozumiem twoje wątpliwości. Pomysł wydania książki napisanej przez zachodnich autorów na zamówienie NGO, po sponsorowanym przez nią wyjeździe każe podejść sceptycznie do efektów ich pracy. Rzeczywiście w zbiorze trafiają się teksty będące raczej odbiciem europejskiego życzeniowego myślenia, o tym jak powinny kształtować swoje życie młode kobiety z Afryki czy Ameryki Południowej.
OdpowiedzUsuńKsiążkę Konrada Piskały czytałam i polecam. Przy okazji link do jego relacji z Ugandy, która ukazała się w Travelerze:
http://www.national-geographic.pl/artykuly/pokaz/uganda-na-goryle/