Po blisko roku od
polskiego wydania prowokacyjnej „Karawany kryzysu”, jej autorka, holenderska
dziennikarka Linda Polman była gościem czwartej Debaty Lemkinowskiej, zorganizowanej
przez Fundację im. prof. Bronisława Geremka w Bibliotece Uniwersytetu
Warszawskiego w miniony wtorek.
- Świat nigdy nie wstrzyma pomocy humanitarnej. Ofiarodawcy
potrzebują jej, żeby zapewnić sobie lepsze samopoczucie – rozpoczęła Polman,
odpowiadając na pytanie moderującego dyskusję Konstantego Geberta, czy nie
należało by całkowicie zrezygnować z pomocy humanitarnej. Dziennikarka
zaznaczyła, że zwykle temat budzi tak duże emocje, że trudno o rzeczową,
popartą ilościowymi danymi debatę, mimo że fachowych analiz nie brakuje. Po
każdej operacji organizacje pozarządowe publikują kilometry ogólnodostępnych
raportów, przedstawiających błędy i postulaty na przyszłość, w tym przede
wszystkim konieczność zacieśnienia współpracy i koordynacji między
organizacjami. Tego jednak nie udaje się wprowadzić, ponieważ oznaczało by to
konieczność ograniczenia ich swobody działania. Według Polman plan koordynacji
działań po trzęsieniu ziemi na Haiti w 2010 r. został przez NGOsy „spuszczony w
toalecie”. Potrzebujących zostawiono z pustymi rękami. Linda Polman powtórzyła
również znane czytelnikom jej książki tezy o szkodliwej rywalizacji między
świadczącymi pomoc, mediatyzacji działalności pomocowej, daleko idącym
przystosowaniu odbiorów pomocy do pozyskiwania jak największych środków poprzez
epatowanie cierpieniem i śmiercią. Po raz kolejny przywołała również obozy dla
rwandyjskich Hutu, zorganizowane w Kongu w 1994 r. jako przykład najgorszej
humanitarnej pomyłki w historii.
Błądzić rzecz ludzka
Mianem dantejskich określił sceny z obozów w Kongu drugi z
zaproszonych gości, francuski dziennikarz Patrick de Saint-Exupéry, który
trafił do Rwandy jako korespondent dziennika Le Figaro. Na terenie obozów
bojówki Hutu kontynuowały eksterminację Tutsi na oczach pracowników
humanitarnych. Ogrom pomocy trafiał do zbiegłych zbrodniarzy, podczas gdy
kilkadziesiąt kilometrów dalej ocalałych z ludobójstwa pozostawiono samym
sobie. Gdy wreszcie zaczęto udzielać pomocy ofiarom, czyniono to w sposób tak
arogancki, że Rwanda zdecydowała się wydalić z kraju większość działających tam
organizacji, pozostawiając tylko kilka uznanych za wiarygodne. Saint-Exupéry
uznał, że była to najlepsza w tamtym
czasie decyzja. Wyraził również żal, że nie zdobyły się na nią władze
Afganistanu.
Zdaniem Grzegorza Grucy reprezentującego Polską Akcję
Humanitarną, trzeciego z uczestników panelu, NGO powinna zrezygnować z pomocy,
jeśli jej działalność zdejmuje z władz państwa obowiązek działania lub też
narusza godność miejscowej ludności. Pierwszy z warunków zilustrował projektem
zaopatrzenia w wodę realizowanym przez PAH w Czeczenii. Wieloletnia darmowa
pomoc spowodowała, że państwo rosyjskie nie czuło się zobowiązane do
odbudowania wodociągów. Władze w Groznym uruchomiły za to fontanny oraz
aquapark. Kolejnym błędem popełnianym przez NGOsy są projekty, które nie
stymulują aktywności mieszkańców. Tak jak tworzony w Sudanie obóz dla
uchodźców, który zapewniając ludziom życie na dużo wyższym poziomie niż ten,
który mieliby po powrocie do domu, powiększa tylko skalę nieszczęścia, utrwalając
z założenia przejściowy stan uchodźctwa.
Granice powiązań
Ciekawa wymiana zdań wywiązała się wokół powiązań pomocy
humanitarnej z - cytując Lindę Polman - „ukrytymi celami politycznymi”. Saint-Exupéry
trzeźwo ocenił, że nigdzie na świecie nie istnieje pomoc humanitarna, która nie
byłaby realizacją politycznych planów. Przy czym nie można nie zauważyć
postępu, jaki dokonał się od pierwszej operacji humanitarnej we współczesnym
rozumieniu, kiedy to francuscy Lekarze bez granic dotarli do pogrążonej w wojnie Biafry samolotem z transportem broni.
Przy tej okazji Grzegorz Gruca musiał ustosunkować się do
zarzutów o zbyt daleko idącą współpracę na linii państwo polskie – PAH podczas
misji w Iraku. W 2004 r. Janina Ochojska przyznawała w wypowiedziach dla gazet,
że celem działalności PAH było wówczas stworzenie korzystnego klimatu dla
polskich żołnierzy. W efekcie utożsamiani z wojskiem pracownicy PAHu zostali
zmuszeni przez Irakijczyków do opuszczenia kraju. Według Grucy organizacja
potrafiła wyciągnąć wnioski z tamtych wydarzeń i nie powtórzyć raz popełnionych
błędów.
Oburzenie. I co dalej?
Kiedy Linda Polman skrytykowała powiązania humanitarnego i
dziennikarskiego światka, skutkujące korzystnymi dla NGO artykułami prasowymi w
zamian za opłacenie podróży i pobytu dziennikarza, rzeczowo odpowiedział jej
Konstanty Gebert. Przypomniał, że dziennikarze zawsze podróżowali za pieniądze
i na zamówienie zleceniodawców. Pracował tak również przywołany przez Polman
jako przykład niezależnego reportera Kapuściński.
Podsumowując Linda Polman po raz kolejny zachęcała do
uważnego przyglądania się temu, co organizacje pozarządowe robią z pieniędzmi
obywateli. Patrick de Saint-Exupéry przypomniał, że o skuteczną pomoc dużo
łatwiej, gdy brak medialnego rozgłosu. W 2001 r. taki nie przyciągający uwagi
mediów projekt wsparcia piekarzy realizowano w Afganistanie. Jednak nawet tego -
jedynego z przytoczonych - przykładu dobrze świadczonej pomocy nie można
przeceniać. To tylko „opatrunek” na czas humanitarnego kryzysu.
Na koniec warto zastanowić się nad słowami Konstantego
Geberta, czy krytykując pomoc humanitarną, nie oburzamy się na rzeczywistość, o
której wiemy, że jest nie do zmienienia.
Kolejna z cyklu debat, których patronem jest polski prawnik
o żydowskich korzeniach Rafał Lemkin, twórca pojęcia ludobójstwa, przewidziana
jest na drugą połowę 2012 r.
Wszystkie zamieszczone zdjęcia zostały wykonane przeze mnie.