08 maja 2012

Witajcie, powracające widma

Autor: Kossi Efoui
Wydawnictwo: Karakter
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 204

W wysokim czarnym cylindrze z pawim piórem, szerokimi bransoletami na obu nadgarstkach, pierścieniami, kolczykami, barwnym szalem i żywiołową gestykulacją Kossi Efoui wygląda niczym Boy George w szczytu popularności. W rzeczywistości to uznany dramaturg i powieściopisarz, nie popowy wokalista. Tworzy we Francji, dokąd wyemigrował z Togo w latach osiemdziesiątych na skutek represji politycznych, które dotknęły go za działalność w ruchu studenckim.

„Witajcie, powracające widma”, polski debiut autora, to trzecia w jego dorobku powieść, wyróżniona Prix des cinq continents w 2009 r. Kossi Efoui wykorzystuje w niej umowny czas i miejsce, by rozprawiać o kwestiach uniwersalnych. O powrocie do miejsc i ludzi, rozdzielonych przez lata krwawego konfliktu. O składaniu dawnego życia z fragmentów wspomnień. O pojednaniu i odbudowie w kraju, w którym zatracono wszelkie granice człowieczeństwa. O zemście i sprawiedliwości.

Wskutek upadku instytucji państwowych, obecność międzynarodowych sił rozjemczych stwarza pozory prawa i porządku. Od dziesięciu lat linia demarkacyjna rozdziela miasto Gloria Grande, zasieki z drutu kolczastego Glorię Północną od Południowej, a niemal wszystko określa się mianem „czasowe” lub „dorywcze”. Główne role w powrocie do normalności przyjęli na siebie biali, szkoląc „byłych wędrownych podrzynaczy gardeł” na „żołnierzy dobrej woli” i lecząc dusze dzieci „artoterapią bez granic”.

Czy wzorował się na ludobójstwie rwandyjskim? W rozmowie z Tainą Tervonen przeprowadzonej dla africultures.com Kossi Efoui odpowiada następująco: „Skłamałbym mówiąc, że o tym nie myślałem. Zaproszono mnie do Rwandy, ale nie mogłem tam pojechać, w sensie: nie byłem w stanie. Byłem przerażony, nie wiedziałem… Ale równocześnie ta historia mną zawładnęła.” Zainteresowało go wytyczanie umownej linii demarkacyjnej między zwaśnionymi grupami. Mówienie o wojnach międzyetnicznych jako sposobie na zdystansowanie się od zajść, by wykazać, że nie mogły wydarzyć się we współczesnej Europie. Dlatego Afryka u Kossiego Efoui to tylko teatralna scenografia, w której rozegrała się ogólnoludzka bratobójcza tragedia.

Zresztą autor czerpie z teatru pełnymi garściami: w doborze słów, motywów, konstrukcji dialogów i przedstawieniu postaci. Xhosa-Anna nie rozstaje się z suknią ślubną, którą wzięła z rozbitej witryny podczas rozruchów. Rebelianci, strojąc się w blond peruki i baletowe spódniczki, wyglądają niczym „trupa klaunów, szykujących się do roli negrów w filmie Tintin w Kongo.”

Kossi Efoui jest uwrażliwiony na brzmienie i wieloznaczność wyrazów. Po grę słów sięga również w tytule. Francuskie „revenant” to równocześnie osoba powracająca po długiej nieobecności, jak i duch zmarłego nawiedzający świat żywych. Jedynym z powracających jest narrator powieści, który podąża śladem Asafo Johnsona i Mozai, dawnych przyjaciół z trupy teatralnej. Narrator nie jest ofiarą w sensie dosłownym, nie uczestniczył w konflikcie. Wie jednak, jak potoczyło się życie obu przyjaciół, niegdyś wrażliwych intelektualistów. Ta świadomość każe mu zmierzyć się z widmem przeszłości. To zaś oznacza konieczność przekraczania granic między Północą i Południem, żywymi i umarłymi, a także fikcją i rzeczywistością, jak u Jeana Hatzfelda w „Nagości życia”: „Kiedy naprawdę przeżyło się koszmar na jawie, nie dzieli się już myśli na dzienne i nocne.”

Kossi Efoui pisze tak, że chwilami czytanie jego prozy nie wystarcza. Chce się ją wypowiadać na głos, usłyszeć, odegrać. Na ten aspekt pisarstwa Kossiego Efoui zwrócił uwagę francuski noblista Jean-Marie Le Clézio, określając ją mianem inkantacji: „To wspaniały przykład tego, co można osiągnąć łącząc moc ustnego przekazu zaczerpniętą z teatru i tajemniczą, niejasną siłę prozy.[1]”

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy pomysł na blog! Realizacja pomysłu też fajna i potrafisz zachęcić do czytania książek.

    Dodaję Twój blog do obserwowanych!

    OdpowiedzUsuń